Sobotni poranek był dla mnie istnym koszmarem, bowiem wstając z łóżka o godzinie 8 rano (sobota!) czułam się, jakbym co najmniej poprzedniego dnia poimprezowała do 4 nad ranem, a przecież położyłam się o godzinie 23. W każdym razie, nie mogłam wyjść spod kołdry i biłam się z myślą: wstać czy nie. Nie lubię jednak rzucać słów na wiatr (choć nie mówię, że mi się nie zdarza, ale zawsze wynika to raczej z moich jakichś tam uprzedzeń czy przekonań), więc wstałam i wybrałam się dzielnie na warsztaty z North Fish. Zdawałam sobie sprawę, że są gdzieś nad Wisłą, ale nie myślałam, że w tak genialnej scenerii! Co na koniec się okazało, sceneria była piękna tylko w sobotę, bo w niedzielę na moich plecach przez te spędzone kilka godzin na słońcu, pojawiła się wielka czerwona plama, którą do dziś smaruję pianką chłodzącą. Cóż, trzeba zacisnąć zęby i to przecierpieć. Wracając do pięknej scenerii, jak zobaczycie niżej, byliśmy na barce. Oczywiście nie zabrakło znajomych, z którymi zawsze na takich wydarzeniach jest dużo raźniej 🙂 (nietylkopasta.pl, parowarfaceta.blogspot.com).
Warsztaty zaczęliśmy od przygotowywania ryby, wspólnie z szefem kuchni z hotelu Mazurkas. Przyznam szczerze, że było to jedno z najlepszych dań rybnych, jakie jadłam. Ryba w „szalonej wodzie”! Brzmi ciekawie? Więcej Wam zdradzę w momencie, kiedy przygotuję przepis na to danie, bo skradło mi podniebienie. Jedynie na zachętę, niżej znajdziecie zdjęcie 🙂 Po wspólnej degustacji porozmawialiśmy o stylizacji fotografii, jednak według mnie ten temat wymaga oddzielnego dnia na dokształcanie.
Wracając do gotowania… zwieńczeniem warsztatów była Rybalizacja Blogerów, czyli bitwa na dania. Zazwyczaj w takich sytuacjach nie czuje się na siłach, aby walczyć o uznanie, nie mówiąc o rywalizacji o pierwsze miejsce. Przekorny los sprawił, że… WYGRAŁAM! Poniosła mnie fantazja, a jury złapało się na haczyk 😉
Przed rozpoczęciem konkursu, każdy z blogerów losował główny składnik, na którego bazie miał przygotować danie. Oczywiście wśród składników pojawiły się ryby oraz owoce morza – modliłam się, aby nie dostać kalmarów, bo nigdy wcześniej ich nie przygotowywałam, no i wymodliłam, trafiłam na dobrze znanego i poczciwego łososia!
Na samym początku oczywiście chciałam przygotować makaron, bo przecież to już mam sprawdzone, ale podpatrzyłam, że już inni mają go w planach, więc zostałam w kropce. Na stole zobaczyłam płatki kukurydziane i od tego się zaczęło. Wiedziałam już, że zrobię omlet z płatkami, ale nie miałam pomysłu jak go połączyć z łososiem, aby to on był królem potrawy. Pomyślałam więc, że omlet przełożę duszonymi warzywami, a do całości dodam smażoną rybę. W końcu, po usmażeniu omleta i łososia coś mnie tknęło, aby pokombinować, żeby danie nie było banalne. No i tak właśnie powstały roladki z omleta z łososiem. Trzyosobowe jury uznało, je za najlepsze danie, przyznając order za „żonglowanie składnikami”! Cieszyłam się jak dziecko! A z bonu, który wygrałam, skorzystałam już we wtorek stawiając firmowy mini lunch 🙂 W tym roku ryby będą mi się nawet śniły.
A tak na koniec, dziękuję za fajnie spędzony czas! 🙂 Jeżeli tylko dopracuję moje zwycięskie danie, wrzucę je na blog.
4 komentarze
karpiowa
21/05/2017 at 10:30Szkoda, że nie ma zdjęcia roladki z omleta z łososiem;)
Kasia Nowakowska
21/05/2017 at 18:48Muszę wreszcie ją zrobić 😉
nietylkopasta
21/07/2016 at 10:29Jestem i ja na jednej fotce, sława 🙂
Kasia Nowakowska
21/07/2016 at 10:45Sława i splendor! 🙂