Lifestyle

Jak schudnąć z ud i brzucha? Efekty kuracji Naturhouse

(ten przepis nie został jeszcze oceniony)


Gdyby ktoś rok temu powiedział mi, że będę na diecie, z pewnością kazałabym mu się puknąć w czoło. Przecież zawsze miałam szybką przemianę materii i byłam drobinką. Mogłam jeść pizzę i kiełbaski z grilla o drugiej w nocy, a następnego dnia nawet nie miałam wzdętego brzucha. Było tak, ale… kilka lat temu. Nawet dwa lata temu (ważyłam 52 kg), kiedy biegałam. Jednak woda sodowa (zakochanie!) uderzyła do głowy i zamiast biegać ze znajomymi po mieście zmieniłam to na długie zimowe wieczory we dwoje przy pizzy, makaronie i winie, albo sushi. W sumie, kiedy kobieta zakochana nie liczy kilogramów… (ale ile można? ;)) Było mi tak dobrze i cały czas powtarzałam, że żaden kawałek pizzy nigdy nie zaszkodzi. Tak z miesiąca na miesiąc zaczęłam nie mieścić się w obecne ciuchy i unikać obcisłych bluzek. Kupowałam luźne koszulki, aby nie było widać przypadkiem że “odrobinę” urosłam. Zdawałam sobie z tego sprawę, jednak nie dopuszczałam myśli że muszę się za siebie wziąć. Planowałam ćwiczenia, basen, bieganie, aby pozbyć się nadmiaru, ale nie widziałam problemu w jedzeniu, tylko w braku ruchu.


Mimo tego, że nie raz czytałam mądre artykuły o 5 posiłkach dziennie, małych porcjach zamiast dużych, jednak nic do mnie nie docierało. Praca, blog, praca, blog, weekend ze znajomymi i tak w koło. Nie było czasu na dietę. Chociaż… pisząc poprzednie zdanie sama się uśmiecham, bo przecież na dietę nie potrzebujemy czasu, musimy tylko zrozumieć o co w diecie chodzi.


Samo słowo dieta kojarzyło mi się z eliminacją wszystkiego co lubię oraz z tym, że będę niedojedzona, aż pewnego dnia poznałam Naturhouse i inaczej spojrzałam na kwestie odchudzania. Wreszcie zrozumiałam, że trzymanie zbilansowanej diety nie jest tak trudne jak się wydaje. Jadłam smacznie, byłam najedzona, tylko przez pierwsze 2-3 dni musiałam powalczyć z moimi złymi nawykami i pokusami na “małe co nieco”. Dziś, będąc już „ po diecie” nie wychodzę z domu bez śniadania. Trzy tygodnie wystarczyło, aby zmienić nawyki i zacząć wstawać 5 minut wcześniej, aby zrobić kanapkę 😉


Podsumowując ten nieco przydługi i osobisty wstęp 😉 opiszę Wam moje 3 tygodnie z Naturhouse. Czy kuracja dała efekty, jak się czułam i co zamierzam robić dalej. Wiem na pewno jedno: nie zamierzam tyć 😀



Kuracja “Szczupła w 3 tygodnie” trwa dokładnie 21 dni. Decydując się na odchudzanie tym programem w pakiecie otrzymujecie suplementy (naturalne suplementy na bazie roślin i ziół, np. z wyciągiem z karczocha) na cały okres trwania diety oraz wizyty kontrolne (wizyta wstępna oraz końcowa; jednak w trakcie kuracji macie również możliwość umówić się na dodatkową wizytę, aby skorzystać z konsultacji).


Pierwsza wizyta jest typowym wywiadem zdrowotnym – informacje o chorobach, zaburzeniach, uczuleniach, itp., aby zbadać czy nie ma przeciwwskazań do podjęcia kuracji. Kolejnym etapem wizyty jest ważenie (trzeba się rozebrać do bielizny :)) oraz pomiar składu ciała – ile procentowo ciało zawiera wody, tłuszczu czy mięśni. Na podstawie tych danych wspólnie z Panią Dietetyk, Beatą założyłyśmy CEL. Moim celem było schudnięcie około 3 kilogramów. Kuracja zakłada schudnięcie około 1-5 kilogramów, więc przypuszczałam, że może się to udać. Otrzymałam od Pani Beaty wskazówki dotyczące produktów, które powinnam uwzględniać w diecie. Dowiedziałam się czego mam w ogóle nie spożywać (np. ziemniaków!), jakich produktów unikać, a jakie jeść bez obaw (warzywa). Dodatkowo otrzymałam suplementy na całe 3 tygodnie, z zastrzeżeniem, że każdy suplement jest na inny tydzień. W pierwszym tygodniu kluczem było pozbycie się wody metabolicznej z organizmu, w drugim tygodniu teoretycznie miałam spalić tłuszcz, a w trzecim na maksa podkręcić metabolizm.


Wracając do diety, plan żywieniowy skonstruowany jest tak, że jeden posiłek dziennie jest narzucony (obiad lub kolacja), a pozostałe dobieramy do swoich upodobań, zgodnie z przyjętą zasadą, np. na każdy obiad musiałam zjeść około 150g mięsa, bądź 200 g ryby. Przyznam, że w pierwszym tygodniu trochę się gubiłam z przyrządzaniem menu, ale po kilku dniach doszłam do wprawy i planowałam posiłki na dwa dni z góry. Spokojnie mogłam jeść ten sam obiad czy kolację przez dwa dni. Oczywiście w ramach kuracji otrzymałam także książkę z przepisami, która była bazą do diety. Poniższe zdjęcia pokazują, że jadłospis był naprawdę pycha 😉



Najważniejsze o czym musiałam pamiętać w całej diecie to śniadania. Przed kuracją jadłam je około 2-3 godzin po przebudzeniu, a powinnam najlepiej do 40 minut. Problemem było także to, że mój organizm tak wcześnie nie chciał przyjmować zakładanej porcji. Wraz z dietetyczką znalazłyśmy na to sposób: uzupełnianie tych kalorii drugim śniadaniem. Co ważne, to właśnie w trakcie jedzenia śniadań (i kolacji) spożywałam suplementy. Skorelowanie przyjmowania suplementów z pierwszym i ostatnim posiłkiem ułatwia ich regularne przyjmowanie oraz pozwala na utrzymanie odpowiedniego tempa metabolizmu przez całą dobę. Podczas całej kuracji bardzo ważna jest regularność, zarówno posiłków, jak i przyjmowania suplementacji. Dodatkowo, wyeliminowałam zupełnie napoje słodzone, włączyłam do codziennej diety zieloną herbatę i jeszcze większą ilość wody oraz… nie używałam soli do pomidorów czy jajek, a także ograniczyłam ją przy przygotowywaniu posiłków, zastępowałam ją ziołami. Ponadto, co logiczne, nie jadłam wszelkich zapychaczy typu chipsy czy ciastka. W dietę włączyłam także ciemne, żytnie pieczywo.


A co z aktywnością fizyczną? Przez okres trwania diety nie wykonywałam żadnych ćwiczeń. Dietetyk w moim przypadku założyła, że jeżeli do tej pory regularnie nie ćwiczyłam, trudno będzie mi równocześnie zacząć dietę i ćwiczenia. Sama dieta była dużym szokiem dla organizmu. W związku z tym ustaliłyśmy, że ćwiczenia wprowadzę po skończeniu tej 3 tygodniowej kuracji, kiedy już mój organizm się przyzwyczai do innego sposobu odżywiania.


Na pierwszą wizytę kontrolną wybrałam się po 9 dniach. Efekty przerosły moje oczekiwania! I chyba też oczekiwania pani Beaty 🙂 Po pierwszym tygodniu, tylko po zmianie odżywiania i odpowiedniej suplementacji spaliłam tłuszcz! Baa…. nawet “3 kostki masła tłuszczu”! Finalnie ubyło mnie kilka kilo i kilka centymetrów. Ostatnia wizyta była podsumowaniem rezultatów oraz uzyskaniem wskazówek, jak sobie radzić dalej, aby nie zwariować 🙂 Przede wszystkim muszę zapamiętać te dwa słowa: UMIAR i ROZSĄDEK. Mogę zjeść, pizzę, makaron, ziemniaki, ale muszę pamiętać o tym, że kolejne posiłki powinny mieć mniejszą kaloryczność.


Niżej zobaczycie pomiary z 3 wizyt. Do tej pory żałuję, że nie zmierzyliśmy ud, bo one także znacząco „spadły” 🙂


Talia: 79,5 – 75 – 74 – ubyło 5,5 cm!

Pas: 92 – 89,5 – 88 – ubyło 4 cm!

Biodra: 99 – 97,5 – 97,5 – ubyło 1,5 cm!

Waga: 61,2 – 59,3 – 58,4 – ubyło 2,8 kg!

BMI: 23,8 – 23 – 22,7

Dodatkowo spaliłam „6 kostek masła” tkanki tłuszczowej! Było 3,24 kg jest 2,18 kg!

Dodatkowo mój wiek metaboliczny spadł do wieku 24 lat… 🙂 Wymłodniałam! 


Czy ciężko było mi się przekonać do diety? NIE! Sama od dawna chciałam coś z tym zrobić, a akcja “Szczupła w 3 tygodnie” dała mi dodatkową motywację i chęć do działania. Tym bardziej… publiczne rozliczanie się z efektów motywowało 🙂

Co dalej? Będę pamiętać o śniadaniach, zdrowych produktach, suplementach oraz… włączam ćwiczenia! Kto wie… może w przyszłości opiszę dalsze efekty? Może wrócę do biegania? 🙂 Ale nie martwcie się, na blogu dalej znajdziecie szpinakowe tarty z sosem śmietanowym – zdrowie odżywianie nie eliminuje przyjemności 🙂

Powiem Wam tak, każde zmierzenie się ze sobą sprawia, że zaczynamy widzieć coś, czego nie zauważaliśmy wcześniej. Jednak pamiętajcie, aby w tym wszystkim POZOSTAĆ SOBĄ i robić to co sprawia Wam radość 🙂 Nic na siłę! Na każdego przyjdzie czas decyzji 🙂

Dodatkowo, powiem Wam, że spełniłam jedno małe marzenie, zmieściłam się w stare spodnie z tamtego roku, mniejsze o rozmiar! Dobra końcówka tego roku 🙂 Prawda? W nowy wchodzę z nowym powerem i motywacją!


A teraz… wszystko to na co czekaliście: efekty! Kliknijcie, aby powiększyć! 😉


Zobacz też:

Fit burger wołowy


*wpis powstał we współpracy z Centrum Dietetycznym Naturhouse
  
    

Może ci się spodobać

7 komentarzy

  • Reply
    M.S
    30/04/2018 at 20:57

    To tak….Moja przygoda z NH rozpoczęła się jak stanąłem na wadze. Z przerażeniem stwierdziłem 122 kg czyli przy wzroście 181 cm dużo za dużo. 4 tygodnie tam chodziłem i odpuściłem- z prostej przyczyny…Otóż stosując restrykcyjnie dietę, którą dostałem od Pani dietetyk oraz stosując zwykły błonnik zamiast granulek Fibroki (błonnik kosztuje 7 zł a Fibroki około 70 czy 80 zł) oraz po zakupieniu w aptece za 5 zł tabletek wspomagających wydalanie wody z organizmu (gdzie w NH dostałem syrop o składzie i działaniu niemal identycznym jak w przypadku tabletek z apteki), zauważyłem identyczny, cotygodniowy spadek masy ciała. Automatycznie odpuściłem tę zabawę w NH ponieważ to nic innego jak naciąganie klienta. Przy każdym spotkaniu Pani dietetyk mnie ważyła (tak jakbym sam nie mógł tego zrobić) oraz wciskała kolejne suplementy (np batoniki z błonnikiem po 10 zł, a jeść trzeba 2 dziennie).100-150 zł tygodniowo- to zdecydowanie za dużo gdy w chwili obecnej tygodniowo na kontynuację terapii bez tych piekielnie drogich suplementów wydaję góra 15 zł …Jestem miesiąc po przerwaniu tego bałaganu, dalej pilnuję zaleceń dietetyka, restrykcyjnie przestrzegam diety a spadki masy cały czas są identyczne- 1-1,5 kg tygodniowo.
    Zgłoś

  • Reply
    EmiliaO
    13/09/2017 at 10:13

    Bardzo chciałabym wyglądać tak jak Ty teraz – gratulacje! Ja również zaczynam swoją przygodę z Natur House, ale to naprawdę początek… dopiero 3 dzień przestrzegam wyznaczonych zasad. Dietetyczka jest bardzo miła i chyba naprawdę rozumie moje problemy 🙂 Dzięki takim wpisom widzę, że to z czym startuję ma sens! Trzymajcie kciuki za moje przyszłe 32 kilo mniej!

    • Reply
      Kasia Nowakowska
      13/09/2017 at 10:17

      Trzymam kciuki bardzo mocno i życzę powodzenia! 🙂 Ja po tej 3tygodniowej kuracji zmieniłam nawyki żywieniowe i schudłam jeszcze kilka kilo 🙂 To był dla mnie świetny wstęp do zmian. Wizyta u dietetyka to podstawa 🙂

  • Reply
    magda
    05/01/2017 at 10:08

    witam, czy mogę zapytać jaki jest koszt takiej 3-tyg. kuracji z naturhause?

    • Reply
      weronika
      05/01/2017 at 16:44

      Ok 300zł

  • Reply
    Gustavo Woltmann
    01/01/2017 at 18:44

    Gratulacje, świetne efekty jak na 3 tygodnie pracy! U mnie najlepiej sprawdziło się jedzenie jak najmniej przetworzonych produktów, zapewnienie odpowiedniej podaży białka i ćwiczenia na rozbudowę masy mięśniowej, dzięki której spalałem sporo tłuszczu. Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów, Gustavo Woltmann

  • Leave a Reply

    Optionally add an image (JPEG only)

    Top